niedziela, 27 grudnia 2015

Święta święta... było ok!

Bałam się trochę że święta będą beznadziejne wiecie przez co...

ale tata się jakoś ogarnął! :) chyba przyjazd mojej siostry dobrze na niego wpłynął bo wydawało mi sie ze to dla niej sie staral. nie to że w ogole nie pil ale nie upijal sie bardzo i nie robił awantur

dlatego święta minęly mi całkiem fajnie! największym prezentem był przyjazd siostry <3 innych prezentów nie przewidywaliśmy (mama wyskrobala coś tam na zabawki dla mojego braciszka i siostrzyczki) ale siostra zrobiła nam wszystkim oczywiście niespodzianke! i przywiozła dla każdego prezent :) ja dostałam fajną bluzę i kosmetyki

muszę wam powiedzieć że nasz stół był zwyczajny bez żadnych tam ozdób wymyślnych ale były na nim same pyszności które z mamą i siostrą przygotowałysmy.

marzy mi sie zebym kiedys miała taki swiąteczny stół jak ten! taki piękny i elegancki


nasz był raczej zwyczajny. biały obrus, sianko, talerze nie od kompletu, jakieś zwykłe serwetki a i tak udalo nam się wyczarować świąteczny nastrój :)

choinkę mamy ozdobioną plastrami pomarańczy ;) wygląda to mniej więcej tak!


a to zdjęcie któe skojarzyło mi się z moją kochaną Majcią najmłodszą siostrą. ona też tak słodko wygląda jak zajada mandarynki! :)


Także było calkiem fajnie i rodzinnie! ojciec się za dużo nie odzywał i najlepiej było nam jak szedł spać ;) a jak u Was? :)

środa, 16 grudnia 2015

po co nam dorośli?! część 2

Ostatni weekend zdecydowanie nie należał do najlepszych... gdyby nie moja wychowawczyni w internacie to od niedzielnego wieczoru nie wychodziłabym z pokoju tylko się dołowała i płakała w poduszkę...

ale od początku. jak zwykle pojechałam na weekend do domu. myślałam że będzie fajnie bo z mamą zaplanujemy jakie dania zrobimy na święta i że z młodszym rodzeństwem ubiorę choinkę

ale napatoczył się taki jeden który potrafi rozwalić najfajniejsze momenty! zgadnijcie kto!

oczywiście mój nietrzeźwy ojciec. wspaniale! już nie będę się zaglebiac w szczegoly powiem tyle ze niezlą nam awanture zrobil w sumie bez powodu. bo se popił i mu się nudziło chyba. po czymś takim wszystkim odechciało się czegokolwiek i już do mojego wyjazdu w niedzielę atmosfera była mało przedświąteczna

więc ja się poraz kolejny pytam: po co nam dorośli? po co mi taki gość który nie potrafi docenic tego co ma tylko rozwala to ile wlezie? w pierwszym wpisie o dorosłych pisałam że potrzebny jest po to żeby pamiętała żeby nie zejść na dno jak on. ale i bez niego świetnie bym wiedziała że szkoda życia na taką patologię

a gdy nie pije potrafi być takim fajnym śmiesznym człowiekiem... kiedy szukałam fotek do tego posta to spodobało mi się najbardziej. chciałabym częściej widzieć takiego śmiesznego tatę niż pijanego ojca...


a tymczasem ja po tym weekendzie w domu czułam się tak


wychowawczyni w internacie zauważyła że coś ze mną nie tak jak przyjechałam w niedzielę wieczorem i wytłumaczyła mi to i owo i pomogła się ogarnąć

boję się że święta mogą wyglądać tak samo beznadziejnie albo gorzej i że nawet przyjazd mojej starszej siostry nie będzie mnie tak cieszył

czwartek, 10 grudnia 2015

co robić w życiu? + foty z OHP

Już dwa razy mogłam zadać swoje pytania w LBA i za każdym razem wciskałam tam jakieś o nauce np. co ktoś sądzi o zawodówce albo czy żadna praca nie hańbi. robiłam to bo chciałam wiedzieć co ludzie w moim wieku sądzą o nauce zawodu

ja cały czas staram się uwierzyć że moja nauka w OHP to dobry wybór chociaż trochę z przymusu. ale robię przecież to co lubię i na dodatek jest szansa że kiedyś będę miała dobrą pracę a może nawet otworzę swój salon fryzjerski?? nie mówię że już za kilka lat ale kto wie może kiedyś się uda

wiem że większość osób w moim wieku nie wybiera zawodówek ale liceum bardziej i to jest spoko jeśli chcą potem studiować ale ja coraz bardziej zaczynam się przekonywać że nauka w zawodówce to fajna sprawa bo masz od razu zawód i doświadczenie w pracy i szybko po szkole średniej możesz zacząc pracować za całkiem niezłą kasę oczywiście zależy od zawodu ale np budowlańcy albo mechanicy zarabiają naprawdę spoko

a wy myślicie o swojej przyszłości? kim chcecie zostać? jaki zawód wam się marzy? 

na koniec kilka fotek z naszego ośrodka tym razem z warsztatu krawieckiego. takie rzeczy tam tworzą :)









piątek, 4 grudnia 2015

Wyznanie chłopaka z OHP

Dzisiaj coś specjalnego!! Jakieś kilka tygodni temu polubiłam na fejsie taką stronę Elektroniczne Centrum Aktywizacji Młodzieży. Są tam różne artykuły i informacje na temat pracy dla młodych i historie ludzi z OHP i własnie to mnie najbardziej zainteresowalo! lubię je tam czytać

Wzeszlym tygodniu wrzucili na swpój profil na fb moj wpis o OHP, czaicie?! :D maskara normalnie!!! strasznie się ucieszyłam!! znalezli go w necie i spodobał im się :D

Więc dzisiaj chcę wam napisać że to bardzo fajna strona! No i nie mogłam się powstrzymać musze wrzucić wam ich wczorajszy tekst... pasuje do tego co ludzie sądzą o OHP ale od razu pokazuje jak bardzo nam tam pomgają... wyznanie tego chłopaka naprawdę porusza!!!!

Oryginalny wpis na stronie ecam.ohp.pl Polecam całą stronę zwłaszcza jezeli szukacie pracy!

Popatrzyłem sam na siebie

Wydawało mi się, że świat się wali i moje życie nie ma sensu. Czułem, że nikt z dorosłych mnie nie rozumie, nie układały mi się relacje z rówieśnikami. Miałem poczucie odrzucenia i osamotnienia.Na domiar złego zakochałem się w pięknej dziewczynie, która nie zwracała kompletnie na mnie uwagi. Do tego uczyła się w liceum, a ja w III klasie gimnazjum ze znacznym opóźnieniem. Wiedziałem, że nie mam szans u tej ślicznotki. Chciałem zapomnieć o wszystkich moich problemach. Moi kumple z ulicy, przy której mieszkałem, mieli dla mnie mnóstwo rad, najczęściej padały słowa „napij się, weź coś mocniejszego" itp. Moje problemy wydawały się ogromne,  musiałem je czymś złagodzić. Za namową kumpli zacząłem "leczyć swoją duszę" i było mi coraz lepiej.To moje poczucie, że jest  „coraz lepiej" spowodowało mnóstwo kolejnych problemów, nie uleczając żadnego z poprzednich. Zacząłem żyć, będąc ciągle „pod wpływem". Pokłóciłem się z całą rodziną. Moi tzw. przyzwoici znajomi odwrócili się ode mnie. Stałem się wulgarny, arogancki i agresywny. Im bardziej starałem się zapomnieć o swoich problemach, tym bardziej brnąłem w problemy. Nie ukończyłem gimnazjum i  wylądowałem w OHP, bo nauczyciele mieli mnie dosyć.  No i zaczęło się kazanie mojej wychowawczyni w hufcu. Na początku o to, że uciekam z lekcji, potem o nieobecności, o złe zachowanie, o picie i ćpanie. Nic jej nie pasowało. Gadała i gadała, wciągnęła w to moją siostrę i rodziców, którzy byli z nią w ciągłym kontakcie.Po pewnym czasie coś zaczęło się zmieniać w moim myśleniu, coraz częściej zastanawiałem się nad swoim życiem, nad jego jakością i sensem. Rozmowy z wychowawcą z hufca nabierały sensu i dawały nadzieję. Ciągle brzmiało mi w uszach słowo: terapia, terapia, terapia. Dzięki mojej siostrze, która nagrała moje wyczyny w domu rodzinnym, gdy po raz kolejny demolowałem dom, wydając przy tym dźwięki dzikiego zwierza, nawet nie wiem jakiego, popatrzyłem na siebie z zupełnie innej perspektywy. Coś we mnie drgnęło podczas tzw. bolesnej trzeźwości. Tak to określam, ponieważ moje trzeźwe dni przynosiły mi wiele  cierpienia, poczynając od tego, że nie mogłem się skupić, wykonać żadnej normalnej czynności, a kończąc na bólu fizycznym całego ciała, nawet włosy mnie bolały. Stan mojego ducha był w opłakanym stanie.Jednak, resztkami swojej woli podjąłem decyzję o walce o normalność i godne życie. Za namową wychowawczyni zacząłem brać czynny udział w kółku sportowym hufca. Kolejnym krokiem było przyznanie się do tego, że potrzebuję pomocy i poszukanie osób, które by mi jej udzieliły. W tym pomogła mi moja wychowawczymi. Podjąłem walkę o  sens mojego życia. Zacząłem terapię, która przyniosła i przynosi zadowalające efekty. Zacząłem intensywnie uprawiać sport. Całą swoją złość i bezsilność upuszczałem podczas intensywnych ćwiczeń, w których znajdowałem z czasem coraz więcej przyjemności.Spotkałem na swojej nowej drodze mnóstwo nowych ludzi,  z którymi miałem wspólne tematy. Poczucie braku akceptacji i osamotnienie powoli zaczęły ustępować. Długotrwałe treningi sportowe przyniosły dobre rezultaty, zacząłem odnosić sukcesy. W osiedlowym klubie sportowym stałem się znany. Mogłem też poszczycić się kumplem, którego nieśmiało nazywałem przyjacielem. Okazało się później, że ten mój przyjaciel jest sąsiadem dziewczyny, w której nieszczęśliwie się zakochałem. Spotkaliśmy się parę razy u kumpla. Zaczęła patrzeć na mnie łaskawym okiem. Jej zainteresowanie spowodowało powrót mojej szaleńczej miłości. Mam nadzieję, że tym razem się uda. W końcu mam jej czym zaimponować.Jestem bardzo zadowolony, że posłuchałem rad  ludzi dorosłych, doświadczonych i chętnych do udzielenia pomocy – wychowawczyni z OHP, terapeuty i mojej starszej siostry. Gdybym wcześniej  uwierzył w to, że problemy są do rozwiązania, a nie do zapijania, nie przechodził bym tego koszmaru, tej trudnej bolesnej lekcji życia. No cóż wtedy byłem pewien, że ja wiem lepiej. Za tą pewność musiałem zapłacić rachunek, który wystawiło mi życie.Wysłuchała i spisała: Anna Soczyńska, wychowawca 2-5 HP WłocławekŹródło: zwierzenia młodego człowieka